Zablokowany
35 lat/a 189 cm on/jegoCukiereczek HRFUN
Awatar użytkownika
posty 34
autor Malinka
discord malinowy_boss
zaimki ona/jej
nieobecność -
wątki 18+ tak

zdjęcieinformacjebiografia
Belshaw Markus
Song Minho
malarstwo; kofeina; papierosy; anime, a zwłaszcza: Dragon Ball, Boku no Hero Academia, Diamond no Ace; praca; nudne dokumenty; nauka; nowe języki; podróżowanie; gotowanie; wino; jazda na motorze; baseball; lego; Disney; LEGO; puzzle; Funko popy; planszówki; filmy/seriale; moda
robienia czegokolwiek po łebkach; spóźnień; byłej żony; angażowania się w rzeczy, które nie przynoszą korzyści; bałaganu; nudny; nic nie robienia; ostatniego papierosa w paczce; korków; niewyspania; hałasu; lukrecji; owadów; włosów w odpływie; spleśniałego jedzenia; burzy; surowej ryby; tłustego jedzenia; pogniecionych ubrań
Belshaw Markus
Marek, Stary
08/05/1989 Miami, USA
Amerykańskie
HR | Kordynator ds. kontaktu z klientem strategicznym
FUN | Bel&Shaw
biografia
Amerykański sen nie trwał długo

Pierwsze pięć lat życia spędził na dokuczaniu starszej siostrze w promieniach palącego słońca Miami. Stany zdawały się naprawdę cudownym miejscem do życia, a pozbawione zmartwień dziecko czerpało z niego garściami. Zdzierał kolana jeżdżąc na pierwszej deskorolce, opalał się na czerwono, później płacząc mamie, że schodzi mu skóra z ramion, a to bolało… Aligatory zobaczył prędzej niż króliczki, które niekoniecznie spotkał po raz pierwszy w ZOO. Tata zabrał go pierwszy raz na towarzyski mecz baseballa i poczuł, że przepadł dla tego sportu totalnie. W dziecięcej główce narodził się pomysł rozważenia przyszłości jako zawodowy gracz. Rodzice zbyli to śmiechem, bo co mógł wiedzieć o swoim przyszłym zawodzie dzieciak. Ale on wiedział swoje.

Skończył się on w czasie wakacji, gdy ojciec oświadczył, że całą rodziną muszą przeprowadzić się do Azji

Japoński sen okazał się ciekawym przeżyciem

Ze względu na rozwijającą się firmę ojca – Bel&Shaw Company, zajmującą się produkcją materiałów dla różnych gałęzi przemysłu, przeprowadzili się do Japonii. Firma miała zamiar startować na rynku azjatyckim, a on miał nadzorować jej wdrożenie od samego początku.
Markus czuł się nieco zgubionym, wyrwanym ze znajomego środowiska, wrzucony w kompletnie inną kulturę, a przecież niedługo miał zacząć swoją edukację. Razem z rodzeństwem intensywnie uczyli się japońskiego, chcąc zatrzeć wrażenie wyobcowania od rówieśników. Sam chłopiec odkrył o wiele lepszy sposób na naukę – mała liga baseballa. Rodzice obiecali mu zapisanie do takiej w Stanach, a Japonia nie miała być w tym przypadku wyjątkiem. Z zaciętą miną poświęcał każdą wolną chwilę na naukę języka na zmianę z wymachiwaniem kijem. Tak właściwie wyglądało całe jego dzieciństwo, aż do czasów nastoletnich.
W czasie edukacji zawsze towarzyszył mu sport, którego nie chciał sobie odpuścić. Znalazł odpowiednią dla siebie pozycję drugobazowego, wylewał litry łez podczas treningów, a każdy sukces smakował niczym ambrozja. Podstawówkę, jak i gimnazjum wybrali mu rodzice, a on jedynie chciał, aby były w nich drużyny baseballa. Oni wymagali od niego dobrych ocen wraz z poprawnym zachowaniem, a on chciał tylko spędzać długie godziny na boisku w pocie czoła ćwicząc wymachy. Egoistycznie miał nadzieję, że któryś z licealnych skautów dostrzeże jego talent i zaprosi do drużyny jednej z najlepszych szkół w stolicy. To wciąż pchało go do przodu, gdy miewał gorsze dni czy chwile zwątpienia.
A cel zdawał się znajdować się w zasięgu jego rąk – Koshien.
Miał to szczęście, że skaut się pojawił, zaprosił go do szkoły, która miała jedną z najlepszych licealnych drużyn baseballa w Tokio. Dwa i pół roku trwała kariera graczy w czasie liceum, a on miał zamiar poświęcić się temu całkowicie, pamiętając o ocenach, które musiały pozostać na dobrym poziomie. Po cichu planował zawodową karierę, czując, że to było to co chciał robić w przyszłości. Koshien zdawał się miejscem, które zweryfikuje jego marzenia. W drugiej klasie udało im się wygrać eliminację, ale odpadli w pierwszej rundzie mistrzostw. Pozostała ostatnia szansa, którą miał zamiar wykorzystać.
Półfinał Koshien, decydująca runda, ostatni aut decydujący o tym, która z drużyn wejdzie do finału. Markus zdawał sobie doskonalę sprawę z tego, że jego bieg z drugiej bazy na domową mógł zadecydować o tym i zakończyć mecz. Wybicie, nie oglądając się za siebie ruszył ku domowej… Ostatni wślizg, już czuł smak zwycięstwa na końcu języka, a po nim nastąpił tępy ból, odbierający mu zdrowe zmysły. Zapomniał o tym, że łapacz też potrafi nieźle bronić.
Diagnoza zniszczyła wszystkie jego plany – zerwane więzadła w lewym kolanie. Z zawodową grą mógł się pożegnać.
Szpital, operacja, rehabilitacja zlewały się w jedną plamę, którą próbował zakryć nauką, której poświęcał każdą wolną chwilę jaką miał. Musiał zmienić życiowe plany, a skoro jeszcze nie wiedział czym chciałby się zajmować musiał przyłożyć się do wszystkiego. Zdał je na zadowalającym poziomie, nie mógł narzekać na swoje wyniki. Odetchnął, gdy po egzaminach ojciec oświadczył, że chce otworzyć filię firmy w Korei i jeżeli chce może się tam przeprowadzić z rodzicami i młodszą siostrą. Studia w Seulu nie wydawały się złym pomysłem.

Pełen goryczy i pustki wkraczał w nowy etap życia, nie wiedząc czego się spodziewać

Koreański sen był naprawdę dziwnym przeżyciem

Młodsza siostra chciała zostać idolką, a on był zgorzkniałym i znudzonym życiem studentem inżynierii i materiałoznawstwa. Przystanął na pomysł ojca, któremu zależało na tym, aby kiedyś on przejął część interesów Bel&Shaw Company. Chciał się do tej roli, jak najlepiej przygotować, dlatego kończąc pierwszy kierunek od razu złożył papiery na kolejny – ekonomię. Odnajdywał spokój ducha, skupiając się na nauce. Szkoda tylko, że siostrze udało zadebiutować się w zespole, a on poznał swoje prywatne utrapienie.
Poczuł coś na kształt zauroczenia? Można to tak określić, ale charyzma koleżanki z zespołu siostry wywołała u niego delikatne zainteresowanie, które z czasem zaczęło powoli kiełkować. Ukrywał swój związek, pilnował, aby ten nie wyszedł na jaw, bo nie chciał robić ukochanej problemów. Kończąc drugi kierunek, wiedział, że wypadałoby się ustatkować. Tak przynajmniej wmawiali mu rodzice, chcąc koniecznie wpłynąć na jego decyzję w tym kierunku. Rozpoczynając pracę u ojca czuł się na tyle odpowiedzialnym, że również zaczął myśleć o tym na poważnie. Gdzieś podczas ewidentnego zaćmienia umysłu postanowił się jej oświadczyć - zgodziła się. Ba, nawet po jakimś czasie wzięli ślub, co okazało się ostatecznym gwoździem do trumny.
Cierpiał na brzydką przypadłość zwaną zamiataniem problemów pod dywan, rzucając się w wir pracy, w której zawsze miał coś do zrobienia. Wolał ją o wiele bardziej od spędzania wolnego czasu z żoną. Nic tak nie pobudzało do życia, jak rozmowy z klientami, prezentowanie oferty handlowej czy nadzorowaniem harmonogramu wysyłek. Ojciec wprost uwielbiał zarzucać go tonami papierów, które powinien wypełnić najlepiej na wczoraj. Tak to się działo, gdy umieszczało się na wysokim stanowisku syna, a jednocześnie nie chciało zostać się oskarżonym o tak oczywisty nepotyzm.
Trudno stwierdzić, kto pierwszy zniszczył jakiekolwiek zalążki tego małżeństwa. On swoim brakiem jakiegokolwiek zainteresowania w stosunku do żony, który popchnął jej do zdrady? Możliwe, ale nie miał zamiaru się tym w żadnym stopniu przejmować. Czasami tak bywa, płakać po niej nie będzie, trzeba żyć dalej. Rozwód przebiegł spokojnie, bez orzekania o winie, rozstali się w dość znośnej atmosferze, tylko jego rodzice trochę marudzili, że trochę szkoda i tyle. Rozdział małżeństwa został zamknięty na zawsze, a on „świętując” swoją wolność odkrył, że nie tylko kobiety potrafią mieć swój urok.
Popadł w monotonię. Coraz więcej goryczy przelewał na współpracowników co nie należało do najbardziej poprawnego zachowania. Z upływem czasu czuł się coraz bardziej wypalonym, a nowe wyzwania czy nawiązywanie kontaktów z klientami nie sprawdzało żadnej radości. Nie bardzo wiedział co mógłby zrobić w takiej sytuacji. Nie chciał rezygnować z pracy czy brać dłuższego urlopu – przecież zanudziłby się na nim na śmierć. Przebolał rok, w czasie którego zachowywał się jak najgorszy kierownik świata. Ojciec w końcu zareagował i wysłał go na przymusowe wolne, żeby przemyślał swoje ostatnie działania.
Nie spodziewał się tego, że młodsza siostra może mu podsunąć tak głupi, a jednocześnie tak dobry pomysł. Spotkali się na drinku, jak to starali się robić raz w miesiącu, a ta zażartowała, że może spróbowałby swoich sił w nieco innej ścieżce kariery niż ta, którą narzucił mu z góry ojciec. Skoro tak bardzo kochał papierkową robotę, systematykę, a co najważniejsze porządek w papierach, to dlaczego nie spróbuje jako biurwa, czyli pan(i) z HR. Propozycja co prawda szalona, nie chciał próbować tej ścieżki w firmie ojca, dlatego ona od razu podpowiedziała mu wytwórnię kpopową, w końcu sama z taką działała. Pomysł zdawał się tak debilnym, że aż przypadł mu do gustu. Te kilka tygodni wolnego poświęcił na przekopaniu internetu w poszukiwaniu informacji o byciu specjalistą ds. HR, zapisując się od razu na uczelnie, aby zdobyć wymagane wykształcenie. Musiał być naprawdę zdesperowanym, że zdecydował się cokolwiek zrobić w tym kierunku.
Na rozmowę do FUN poszedł z otwartą głową, nie bardzo wiedząc czego się spodziewać. Chciał zaprezentować się od jak najlepszej strony, podkreślić swoje kompetencję… I o dziwo został przyjęty. Aż sam niedowierzał.
Ojciec zdawał się szczerze rozbawionym jego pomysłem, ale zgodził się zmienić mu stanowisko – nie mógł zwolnić swojego potencjalnego zastępcy po przejściu na emeryturę. Koordynator do spraw kontaktu z klientem strategicznym nie wymagało od niego bycia codziennie w pracy, a większość rzeczy mógł załatwić zdalnie z domu, wideokonferencji czy w czasie rozmów telefonicznych. Idealne rozwiązanie w jego przypadku.
Skupił się na poprawnym wdrożeniu na nowym stanowisku pracy, ambicja wzięła górę i nie chciał się skompromitować. Rzucił się w wir pracy dzieląc swój czas na FUN a obowiązki wobec Bel&Shaw. W końcu miał wystarczającą ilość czasu na obie te roboty.
Szybko został okrzyknięty jedną z najgorszych i najbardziej wymagających biurw, jakie istniały w całej wytwórni. Nie pozwalał sobie na pół środki, a wszelkie papiery musiały zostać perfekcyjnie wypełnione. Skwapliwie prowadził dokumentację dotyczącą swojego rejonu, nie pozwalając na to, aby ktokolwiek znalazł w nich luki. Praca monotonna, ale jak najbardziej mu się podobała.
Aż pojawiło się mini tornado, które lubił określać jako wyjątek od reguły.

Koreański sen, zdawał się być najbardziej ekscytującym ze wszystkich.

Chyba takich nie ma
0 lat/a 0 cm zaimki postacipartner zawódmiejsce pracy
Awatar użytkownika
posty 673
autor gracz
discord kontakt
zaimki zaimki
nieobecność nieobecność
wątki 18+ -

  Witamy wśród zaakceptowanych, Twoja karta postaci została przyjęta!
  Na rozpoczęcie gry masz 7 dni. Wykorzystaj ten czas na znalezienie partnera do wspólnej rozgrywki w temacie kto zagra?. Uzupełnij pola profilu (włącznie z linkiem do KP), wypełnij obowiązkowy formularz do reputacji. Oprócz tego zachęcamy do wypełnienia informatora.
Witaj na forum,
triggery
Zablokowany

Wróć do „Zaakceptowane”